Kazimierz Korkozowicz “Przyłbice i kaptury”

Kazimierz Korkozowicz

Przyłbice i kaptury

„…Król ujął podany przez chorążego wielki sztandar koronny, czerwony z białym orłem pośrodku, dał mu rozwinąć się na wietrze i przemówił tak głośno, że słyszano go nawet w ostatnich szeregach. Nie kierował jednak słów do rycerstwa, gdyż była to modlitwa, którą wygłosił z uniesioną do góry twarzą i tak silnym wzruszeniem, że widziano łzy w jego oczach. –Ty, któremu wiadome są wszystkie serc tajemnice- wołał król, a wiatr niósł jego głos po polu – Boże litościwy! Ty widzisz z Twojej wysokości, że obecną wojnę poczynam pełen ufności w Twoje i Chrystusa , Syna Twego, miłosierdzie! Rozmaitymi bowiem zabiegami usiłowałem pokój z Krzyżakami utrzymać, aczkolwiek z przyczyny ich nadużyć, haniebnego i niegodziwego zagarnienia ziem do korony polskiej należących wielce byłem na nich zagniewany! Gdy oni wszelako odrzucili ze wzgardą słuszne i sprawiedliwe warunki, osądziłem, że ich inaczej u tych dumnych i wyniosłych ludzi nie odzyskam, chyba siła i orężem! W imię Twoje przeto, w obronie sprawiedliwości i narodu mego chorągiew tę podnoszę! Ty, litościwy Boże, racz być obrońcą i wspomożycielem mnie i ludowi mojemu, a krwi chrześcijańskiej niewinnie przelanej nie na mnie racz poszukiwać, ale na tych, którzy obecną wojnę wzniecili i dotąd podniecają!

Po jego królewskiej mości rozwinął swój wielkoksiążęcy sztandar książę Witold i również odmówił modlitwę, po niej zaś wezwał swoje i koronne wojska do zaciętości w walce z odwiecznym ciemięzcą i gwałcicielem wszystkich ugód i porozumień w tej godzinie ostatecznego porachunku. Za kniaziem Witoldem ujęli sztandary książęta mazowieccy, a za nimi i inni książęta i wielmoże, odmawiając modły i wzywając do pomsty nad przeniewierczym wrogiem i zapłaty za doznane krzywdy.

Tak jak modlitwa królewska niejednemu wycisnęła łzę z oka, tak bojowe przemówienia rozpaliły rycerskie serca. A kiedy dano znak do dalszego marszu, który odbywał się przy trzepoczących na wietrze chorągwiach, kilkadziesiąt tysięcy piersi rycerskich zagrzmiało jak jeden mąż starodawną modlitwą „Bogurodzico dziewico”… Z tą pieśnią niosącą się daleko w przestrzeń rozległych pól armia przekroczyła zakonną granicę…”   

Są takie książki, które czyta się jednym tchem pragnąc czym prędzej dojść do finalnych rozstrzygnięć nadzwyczaj ciekawej, nie pozwalającej się nudzić fabuły. Niewątpliwie muszę przyznać, że  „Przyłbice i kaptury” należą do kategorii dzieł ponadprzeciętnych, zapierających dech w piersiach i, co najważniejsze- niezwykle rozwijających wyobraźnię. W tej dość sporej dla czytelnika opowieści (blisko 600 stron) autor przenosi się do roku 1408 i rozpoczyna nad wyraz interesującą historię związaną z rodzącym się od lat i wciąż narastającym konfliktem polsko-krzyżackim, którego zwieńczeniem jest słynna bitwa pod „Grunwaldem”. Z lektury możemy dowiedzieć się wielu ciekawostek historycznych, otrzymujemy ponadto dokładne opisy przemarszu wojsk polsko-litewskich z podanymi przez autora nazwami wiosek i miejscowości.

Korkozowicz z precyzyjną dokładnością opisuje wszelkie przygotowania obydwu zwaśnionych ze sobą stron do zbliżającej się wielkimi krokami bitwy, od której zależeć będzie niejako los wielu krajów ówczesnej Europy. Doskonale przemyślana taktyka króla Władysława Jagiełły wspieranego przez swych niezastąpionych doradców połączona z przychylnym stanowiskiem litewskiego kniazia- księcia Witolda spowodowała, że podczas decydującej bitwy 15 lipca 1410 roku zebrano przeciwko Zakonowi armię tak potężną, że próżno szukać by tak licznej kiedykolwiek wcześniej (należy zaznaczyć, że ten potężny logistyczno-batalistyczny twór, a więc około 40-50  tysięcy piechoty, rycerzy, giermków, służby oraz 15 mil jadących jeden za drugim wozów z jedzeniem, zbrojami, bronią i innego typu oprzyrządowaniem był jednym z największych w dziejach średniowiecznej Europy). Na pomoc będącej w niebezpieczeństwie ojczyźnie przybywają najlepsi polscy rycerze, również ci służący pod rozkazami zagranicznych władców, jak chociażby słynny Zawisza Czarny, który przybywa z Węgier by wesprzeć swych braci w boju.

Autor przedstawia bestializm i okrutne praktyki butnych braci Zakonu krzyżackiego, którzy rozpanoszyli się tak bardzo, że coraz częściej napadli na przygraniczne polskie miejscowości, plądrowali, gwałcili i porywali zakładników (przeważnie kobiety) będących kartą przetargową w zdobywaniu ważnych informacji o sytuacji w państwie Polskim i decyzjach króla Jagiełły. Na szczęście w tajnej królewskiej formacji służyli ludzie, których zadaniem było zdobywanie poufnych informacji o poczynaniach Zakonu, dzięki czemu w wielu kluczowych kwestiach udało się wyprzedzić wroga o krok. Takimi właśnie bohaterami są w powieści Czarny i Jaksa, dwaj oddani przyjaciele otrzymujący szereg ważnych i trudnych zadań, które w połączeniu z dotykającym obydwu mężczyzn wątkiem romantycznym stanowią wiążące w całość tło tej wspaniałej historii.

Polecam serdecznie!!!

Ł.J.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *