Recenzja #101 George Winston “Autumn”

GEORGE WINSTON – “Autumn” ; 1980 Windham Hill

Patrząc z pozycji dzisiejszego odbiorcy na aspekt techniczny muzycznego przedsięwzięcia zatytułowanego „Autumn”, można dojść do być może wcale nie pozbawionego podstaw wniosku, że trzeba mieć spory dystans do własnej twórczości, by jesienny (ale jedynie w tytule, nie zaś w odbiorze) album nagrywać… wiosną. Cały kontekst  sytuacyjny staje się mniej humorystyczny, kiedy weźmiemy pod uwagę czas powstawania tej muzycznej perełki. Proces wydawniczy był jeszcze na początku lat 80 – tych ubiegłego wieku bardzo czasochłonny, zatem, by zdążyć z wydaniem albumu zatytułowanego „Jesień”, przed nastaniem tejże pory roku, należało się z całym aspektem realizacyjnym uporać znacznie wcześniej. Nie posiadam informacji czy niewiarygodnie krótki czas spędzony przez muzyka w studiu nagraniowym (Music Annex) wynikał bezpośrednio z jego wcześniejszych założeń i przewidywań (słowem: nie zakładał konieczności dłuższego pobytu w studiu nagraniowym i zabukował w nim termin jedynie na taki czas, jaki przewidywał w nim spędzić), czy może był tak doskonale przygotowany do sesji, że uwinął się z realizacją nagrań o wiele szybciej, niż zakładał? Faktem jest, iż Winston spędził w nim zaledwie dwa dni robocze. Tak, dokładnie dwa dni (19 i 20 czerwca 1980 r.) zajęła pianiście realizacja tych wyśmienitych nagrań, którymi po dziś dzień możemy raczyć się o każdej porze roku, nie tylko – jak sugerowałby tytuł tego albumu – w okresie jesiennym. Ścieżka wiodąca artystę ku realizacji przedsięwzięcia, którego „Autumn” jest pierwszym  efektem (i jednocześnie pewną składową zdecydowanie bardziej złożonego konceptu), była dosyć długa…

Czytelnik/słuchacz może poniższą informację potraktować w kategorii ciekawostki ale dla Winstona zetknięcie się w roku 1967 z twórczością (konkretnie: z zawartością debiutanckiej płyty) pewnej legendarnej grupy wywarła tak ogromne wrażenie, że stała się punktem zwrotnym w jego życiu i zaczynem rozwoju jego indywidualnej muzycznej kariery. Jakiż to muzyczny geniusz wywołał tak dalekosiężne skutki? Otóż George nie mógł uwolnić się od dźwięków wydanego w tymże 1967 roku, pierwszego albumu grupy The Doors, zatytułowanego właśnie „The Doors”. Muzykiem odpowiedzialnym w tym zespole za organowe partie był Ray Manzarek, i to właśnie jego styl gry tak oczarował (wówczas niespełna 20 – letniego przyszłego pianistę), iż zapragnął wyrażać swoje muzyczne wizje oraz przekazywać/przekuwać na język muzyki stojące u ich podstaw emocje za pomocą tego właśnie instrumentu. Winston dorastał w czasie największego rozkwitu i popularności instrumentalnej muzyki pop przypadającej na lata 50 i 60 XX w., nic więc dziwnego, iż zanim zachłysnął się twórczością Manzarka & Co., był już wówczas pod ogromnym wpływem przedstawicieli tego właśnie nurtu. Swoje piętno odcisnęli na nim tacy wybitni reprezentanci ery instrumentalnego grania, jak jazzowi organiści: Jimmy Smith, Jimmy McGriff, Felix Cavaliere. Nie mniejszy wpływ na kształtowanie jego muzycznego stylu miała północno – amerykańska muzyka folkowa, a także twórczość gitarzystów reprezentujących amerykański styl gry określany mianem finger – style. Na tym polu prym wiedli: John Fahey i James Taylor. Z całej tej muzycznej mozaiki zrodził się bardzo melodyjny fortepianowy styl gry naszego bohatera, który rozwinął i któremu nadał autonomiczny charakter w 1971 roku. Na potrzeby własne nazywał go folkiem fortepianowym, bądź wiejskim folkiem fortepianowym.

Krótko po tym, jak Winston przerzucił się z gry na swoim dotychczas wiodącym instrumencie (organy), na rzecz fortepianu, zarejestrował w roku 1972 swój pierwszy album zatytułowany „Ballads And Blues”. Kolejnym był właśnie omawiany ”Autumn”, ale zanim do jego rejestracji doszło, upłynąć musiało jeszcze sporo wody w Missisipi… Sama koncepcja nagrania albumów z porami roku w tytułach narodziła się już w roku 1973, kiedy to rozpoczął się cały długofalowy proces komponowania definiujących je, specyficznych muzycznych tematów. Specyficznych w tym sensie, że inspirowanych otaczającą twórcę przyrodą. Jeszcze zanim powstały pierwsze zalążki tego konceptu, Winston założył iż cały cykl zamknie nie w czterech, jak wynikało by to z astronomicznego podziału na pory roku, lecz w  trzech okresach i odgórnie założył, że przyjmą one formułę fortepianowych partii solowych. Otrzymaliśmy zatem w ramach tego założenia następujące wydawnictwa płytowe: „Autumn” (1980); „Winter Into Spring” (1982); „Summer” (1991). W roku 1982 Winston wydał także, nie będący częścią tego tryptyku album „December”, który wszakże znakomicie wpisuje się w jego klimat, stąd zapewne jego osobista sugestia, by słuchać tego cyklu w takiej oto kolejności: „Autumn”, „December”,„Winter Into Spring” i jako zwieńczenie całości „Summer”.                                            

Cały cykl otwiera właśnie zajmujący nas album  „Autumn”, który był w sferze inspiracyjnej, mocno przesiąknięty krajobrazami wschodniej Montany, w szczególności rejonu Miles City, tak bliskiego sercu artysty, gdyż właśnie w tych okolicach przyszło mu dorastać. Można rzec, iż te dźwięki wyszły spod palców muzycznego impresjonisty. Rodzi się w związku z tym pytanie: czy miejsce powstawania dzieła może określać rodzaj twórczej wrażliwości? Twórczość Winstona dowodzi, że zdecydowanie coś jest na rzeczy. Jak wcześniej wspomniałem, muzyk nigdy nie ukrywał swojej fascynacji grupą The Doors (w 2002 roku George Winston zarejestrował album ze swoimi interpretacjami 13 utworów tej grupy. Wydawnictwo ukazało się pod tytułem: „The Night Divides The Day – The Music Of The Doors”), a w trakcie tworzenia albumu „Autumn”, największa muzyczną inspirację stanowiła wspomniana już wcześniej debiutancka płyta „The Doors”. Dla przykładu, środkowa część improwizacji, którą znajdziemy w otwierającym album „Colors/Dance” (utwór skomponowany 1979 r.), oparta jest na dwóch akordach wywiedzionych z instrumentalnej części „Light My Fire”. Dodatkową inwencję czerpał rzekomo także z twórczości wybitnego saksofonisty Johna Coltrane czy znanego muzycznego innowatora, Franka Zappy. Jeśli zaś chodzi o „wpływy natury”, to na powstanie tego utworu największy miały rozgrzane upalnym słońcem bawełniane plantacje Miles City i Billings (Montana). „Woods” (powstały w 1974 r.), inspirowany drzewami rosnącymi wokół rzeki Yellowstone we Wschodniej Montanie. „Longing/Love” (skomponowany w 1975 r.) także umocowany był w takiej scenerii. Te trzy wymienione tytuły (pierwsza część albumu) symbolizowały miesiąc wrzesień, natomiast cztery kolejne, które przybrały nieco krótszą formę („Road” – najstarszy z zamieszczonych na albumie, powstał już w r.1971; „Moon” – jego pierwsza część powstała w 1973 r., natomiast druga, dla której inspirację stanowiła tradycyjna japońska muzyka koto, uzupełniła ją dopiero w roku 1979; „Sea” – na jego powstanie (skomponowany już w 1973 r.) znowu największy wpływ miał The Doors, zaś na końcowy charakter introdukcji do tej kompozycji ogromny wpływ miał wielki gitarzysta i kompozytor John Fahey; „Stars” –  powstał w 1973 r., pod wielkim wpływem kompozytora muzyki filmowej, Dominica Frontiera oraz dokonań współczesnego rosyjskiego kompozytora, Arama Khachaturiana), symbolizowały miesiąc październik. Ufff… Mnogość inspiracji , a zwłaszcza mnogość fantastycznych muzycznych doznań płynących z tych utworów wprost zwala z nóg, dlatego najbezpieczniej kontemplować muzyczną zawartość „Autumn” w pozycji siedzącej!

George Winston pozostaje dla mnie mistrzem w tworzeniu takich właśnie wspaniałych harmonii, których piękno ciężko jest określić i ubrać w odpowiednie słowa, a które na własny użytek nazywam „harmoniami barwnymi”. Za pośrednictwem wyczarowanych przez siebie barwnych dźwięków , sączy/szepce nam (odbiorcom jego sztuki) do uszu piękne impresje – impresje dźwiękiem malowane. Poezja!

Recenzent: Karol F.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *