Dokąd zmierza ta Europa???
Niedawno przeczytałem w jednej z gazet smutny (a co najgorsze poparty statystycznymi wyliczeniami) tekst dotyczący zbliżającego się wielkimi krokami zmierzchu kontynentu na którym żyjemy. Otóż problemem nie jest tylko i wyłącznie starzejące się społeczeństwo Europy, którym trzeba będzie się zająć, i na które trzeba będzie wypracować środki potrzebne na ich świadczenia. Problemem najbardziej poważnym jest coraz mniejsza ilość rodzących się w Europie dzieci. Jako przykład możemy wziąć Hiszpanię czy Włochy, gdzie wskaźnik płodności spadł do około 1,3 dziecka na kobietę i jest praktycznie najniższym od chwili wprowadzenia prognoz demograficznych analizujących liczbę narodzin! Kończący się rok 2018 przyniesie jeszcze „gorsze plony” (w sześćdziesięciomilionowych Włoszech w kończącym się roku urodzi się zaledwie około 450 tys. dzieci) i zrodzi kolejną falę pytań związanych z przyszłością Europy. Bowiem problem nie dotyczy wyłącznie Włoch i Hiszpanii, lecz praktycznie całego kontynentu, który powoli wymiera (według statystyk, w roku 2016 stosunek liczby zgonów do stosunku liczby narodzin był wyższy o blisko 16 tysięcy!, zaś wszelki wzrost liczby ludności w niektórych krajach był sztucznie pompowany przez wzrost imigracji). Obecnie staje się modny model rodziny z jednym dzieckiem, a coraz częściej zauważyć można małżeństwa bezdzietne, w których pierwszoplanową rolę odgrywa kariera i zawodowe spełnienie. Co również dziwne, ten kryzys demograficzny uderza w kraje o mocnym fundamencie katolickim (Hiszpanię, Włochy, Portugalię) i rodzi kolejne pytanie związane z przyszłością Kościoła w Europie, który również przeżywa mocny kryzys i potrzebuje silnych bodźców i kapłanów z prawdziwym powołaniem, którzy zaciekawią młode pokolenie pięknem rodzącym się z prawdziwej wiary w Boga, który nie tylko karze i groźnie wymachuje palcem, lecz jest przede wszystkim Dobry i Miłosierny! Kolejnym poważnym problemem jest coraz mniejszy szacunek do życia poczętego (wprowadzenie w wielu krajach legalnej aborcji), znieczulica i „chora” postępowość niszcząca prawdziwe wartości takie jak Bóg czy prawdziwa rodzina, która musi w obecnych czasach walczyć z jednopłciowymi pseudo parami pragnącymi zastąpić jedyny i niepowtarzalny model rodziny uważanej przez wiele środowisk społecznych jako przestarzały i skostniały. Czasem zastanawiam się czy te wszelkie ludzkie fanaberie i dziwactwa nie biorą się przypadkiem ze zbytniego dobrobytu i luksusu połączonego z brakiem życiowych aspiracji i nieodpowiednim wychowaniem (a w zasadzie jego brakiem). Już za kilkanaście godzin pożegnamy rok 2018. Oby ten Nowy Rok-2019 okazał się dla nas momentem przebudzenia i powrotu do prawdziwych wartości, o które trzeba walczyć i których nie można zapomnieć. W przeciwnym bowiem razie może okazać się, że w niedalekiej przyszłości zaginie nasza europejska tożsamość, kulturowe dziedzictwo i szacunek do tradycji, a potem już jeden krok do całkowitego zatracenia i moralnego upadku…
Ł.J.